piątek, 27 grudnia 2013

Ekstraklasa w Europie i w Świecie





         Legia Warszawa w tej edycji Ligii Europy rozegrała sześć spotkań, w których straciła w sumie osiem bramek a zdobyła dwie . Bilans punktowy to bardzo skromne 3 pkt. Chciałbym zadać krótkie pytanie.
Co się stało? Czy to tylko incydent? Czy może już rzecz stała , która w znakomitej większości charakteryzuje gre polskich drużyn w europejskich pucharach?
         Nie ulega wątpliwości ,że zakończony już sezon naszych drużyn w rozgrywkach międzynarodowych nie należał do udanych, w żadnym stopniu. Fatalna dyspozycja Lecha Poznań (odpadnięcie w dwumeczu z Żalgirisem Wilno), przeciętna postawa Śląska Wrocław w eliminacjach do Ligi Europy i co tu dużo mówić; tragiczna gra Legi w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Te wszystkie czynniki składają się na słaby odbiór naszej Ekstraklasy w mediach innych krajów(głównie krajów Europy Zachodniej).
   Obecnie nasza najwyższa klasa rozgrywkowa transmitowana jest  aż do  55 krajów świata. Prawa do transmisji meczów naszej ligi ma Eurosport, który  jest kanałem ogólno-światowym i jego zasięg obejmuję bagatela 30 państw na całym globie. Ponadto transmisje z meczów naszej Ekstraklasy przeprowadzają:
  • W W.Brytanii- Sport Tonight Live
  • W Niemczech- Sport Digital
  • W Rosji i USA- DISH
  • Ponadto Ekstraklasa jest transmitowana do kilku krajów Afrykańskich 
  • Prawa do meczów Wisły ma również jedna ze stacji z Izraela.
Jak już wspomniałem wcześniej , słabe wyczyny polskich klubów na arenie międzynarodowej powodują spadek ( i tak bardzo wątłego) zainteresowania naszą Ekstraklasą. Bo jaki szanujący się kibic piłki nożnej na świecie wybierze polską ligę zamiast dajmy na to holenderskiej czy chociażby rosyjskiej?
Prawdopodobnie żaden. I nie ma się tu czemu dziwić. Wyniki klubów na płaszczyźnie rozgrywek międzynarodowych są odzwierciedleniem popularności danej ligi wśród kibiców na całym świecie.
Ktoś mądry kiedyś powiedział: "Powiedz mi jak grają drużyny z twojej ligi w pucharach, wtedy ja powiem Ci jak mocna jest twoja Liga". To zdanie wyraża w moim odczuciu swoiste clue problemu naszej ligi. Musimy systematycznie podnosić poziom naszej Ekstraklasy , a co za tym idzie drużyn, które w niej występują. Poprzez chociażby szkolenie młodego "narybku", który za dobre pieniądze wyjedzie do innych krajów.
(Przykład. Fc Basel, Atletico Bilbao, kluby z Jupiter League).
Podsumuwując, bardzo dobrze ,że Ekstraklasa rozwija się pod względem medialnym.Fakt że mecze naszej najwyższej klasy rozgrywkowej można obejrzeć w USA, Afryce czy Niemczech jest rzeczą miłą. Jednak moim zdaniem równie ważna (a pewnie ważniejsza) jest jakość jaką prezentujemy poprzez naszą ligę , światu. Ta jednak aktualnie jest daleka od satysfakcjonującego poziomu.  

wtorek, 10 grudnia 2013

Polska Ekstraklasa, "azylem" dla niewypałów?




                     Polska Ekstraklasa jest dla wielu  swoistą "ziemia obiecana". Przez naszą najwyższą klasę rozgrywkową przewinęły się setki piłkarzy z najróżniejszych stron świata. Poczynając od przedstawicieli chyba wszystkich krajów afrykańskich, a kończąc na graczach z Bliskiego Wschodu czy też na ambasadorach krajów azjatyckich. W dzisiejszym wpisie byłbym wielce rad przypomnieć wam sylwetki tych piłkarzy, którzy w dużej mierze ( a co niektórzy w 100%) byli swoistymi pośmiewiskami na boiskach naszej Ekstraklasy.
      

           1.

\
                Mikel Arubarrena- to jeden z wielu zawodników, którzy z biegu mieli podbić naszą ligę. Do Polski został sprowadzony przez ówczesnego dyrektora sportowego Legii Warszawa, Mirosława Trzeciaka. Była to odpowiedź na oblane testy Roberta Lewandowskiego w Legii. Wówczas Trzeciak powiedział "Możesz sprzedawać Lewandowskiego my mamy Arubarrene". "Gwiazda" Legii w 6 oficjalnych meczach zdołała strzelić całe okrąglutkie zero goli, a przez kibiców zostanie zapamiętany głownie jako piłkarz, który chyba jak większość graczy, chciał się po prostu w Polsce wypromować. Karierę zakończył w 2011 roku grając w rezerwach drugoligowego Hiszpańskiego klubu.

2.
                       Beto- tym razem piłkarz ,który swego czasu grał w Wiśle Kraków. Grał to może za duże słowo . Wbiegał czasami na końcowe fragmenty spotkań. Chociaż co do tego biegania to również było się do czego przyczepić. Facet po prostu nie potrafił grać w piłkę. W tym miejscu ciekawostka . Beto zagrał kilka spotkań w reprezentacji Brazylii, rzecz jasna w niższych kategoriach wiekowych. Abstrachując jednak od jego wyczynów na arenie międzynarodowej.  W Wiśle zagrał w sześciu 6 meczach i co chyba nie jest zaskoczeniem nie strzelił żadnych goli. Niespodzianka Prawda?..... NIE     To moim zdaniem jeden z najgorszych graczy w historii naszej Ekstraklasy.


3.

    




              Gordan Golik- Dobrze to byli przedstawiciele Legii Warszawa, Wisły Kraków. To teraz czas na byłego gracza Lecha Poznań. Gordan Golik to była gwiazda  chorwackiej Ekstraklasy. Do Polski przychodził jako młody , perspektywiczny piłkarz, którego zadaniem jest kolokwialnie mówiąc wypromowanie swojej osoby i wyjazd dalej na Zachód ; do Niemiec , Francji czy Hiszpanii.
Niestety umieszczenie jego piłkarskiej osobowości w tym rankingu oznacza ,iż ten "misterny plan" się raczej nie powiódł . Golik wyjechał z Polski po niespełna roku gry w barwach Kolejorza. Rozegrał w nim całe 2 spotkania . Kibice postać Gordana Golika zapamiętają głównie z czerwonej kartki jaką otrzymał w meczu 4 rundy kwalifikacji Ligi Europy z Club Brugge.

4.



Marijan Antolovic-  teraz przykład dość aktualny. Zawodnik, który więcej nie grał niż grał. Do Polski przyjechał w 2010 roku a zakontraktował go aktualny Mistrz Polski, Legia Warszawa. W barwach stołecznego klubu zagrał tylko  w ośmiu meczach. Działaczy klubu ze stolicy w całej rozciągłości nie satysfakcjonowała postawa Antolovica. Dlatego też szybko został wypożyczony do bośniackich klubów.
Wrócił do Polski na początku tego sezonu i co ciekawe wcale nie chce odchodzić do innego zespołu.
Antolovic prezentuje postawę nie tylko piłkarza dość mocno ograniczonego piłkarsko, ale również zawodnika bardzo mocno ukierunkowanego w stronę zarabiania łatwych pieniędzy. Mimo tego,że aktualnie jest bramkarzem nr 3 albo 4 w Legii Warszawa ,ciągle pobiera wcale nie małe pieniądze od Mistrza Polski.


             Jak widać na przykładzie wyżej opisywanych osobowości nasza liga niestety w przeważającej większości jest schronieniem dla zawodników z wątpliwymi umiejętnościami  piłkarskimi, którzy w praktycznie żadnej lidze na świecie nie zagrzali by na długo miejsca. Oby więcej w naszej najwyższej klasie rozgrywkowej nie zdarzały się już przykłady graczy ,którzy   znaleźli się tu z przypadku.


środa, 4 grudnia 2013

Pogoń Lwów na przełomie lat




              Ostatnie dość burzliwe wydarzenia na obszarze Ukrainy, "sprowokowały" mnie do napisania choćby małej wzmianki na temat jednego z  najstarszych polskich klubów piłkarskich, jakim jest niewątpliwie Pogoń Lwów.
      Nie powinien  być   żadną  tajemnicą i zaskoczeniem fakt, iż prekursor naszej rodzimej piłki klubowej występuje obecnie w niższych ligach Ukrainy. To "zasługa" nowego ładu jaki nastąpił po II wojnie światowej.Na mocy, którego straciliśmy Kresy, a co za tym idzie kluby sportowe reprezentujące tamtejsze miasta. Warto dodać,że przed wojną w ogóle sport na terenach dzisiejszej zachodniej Ukrainy był bardzo dobrze rozwinięty i w całej rozciągłości mógł konkurować z przedstawicielami danych dyscyplin na obszarze "właściwej" Rzeczy Pospolitej.
          Wróćmy jednak do tematu. Pogoń Lwów to klub, który powstał w roku 1904 i początkowa nazwa nie miała praktycznie nic wspólnego z dzisiejszym nazewnictwem kresowej drużyny. Zawodnicy wyłonieni z
 piłkarskiego Klubu Gimnastyczno-Sportowego IV-go Gimnazjum we Lwowie, zostali nazwani JKS Jarosław. W naszej Ekstraklasie ( swoją drogą , nazywanej w tamtym czasie zupełnie inaczej),zadebiutowali w roku 1927 i grali w niej z wiadomych względów do II wojny światowej.W latach po wojennych historia
 lwowskiej drużyny nie przedstawiała się w "różowych barwach". Ogromny kryzys ekonomiczny, przesiedlenia ludności spowodowały praktycznie całkowite zawieszenie wszelakich sekcji sportowych lwowskiej Poloni.
        Rok 2009 przyniósł ogromny progres i przełom w sprawie odnowienia polskich tradycji sportowych na obszarze Ukrainy. Prym wśród nowych-starych drużyn reprezentujących polską mniejszość narodową wiódł (co chyba oczywiste) klub piłkarski Pogoń Lwów. Drużyna dostała bardzo znaczące wsparcie od różnych polskich firm ( sponsorem tytularnym jest spółka PKP Cargo). Dzięki temu wsparciu możliwe było zgłoszenie omawianej drużyny do rozgrywek IV regionalnej ligi Ukrainskiej. Wszyscy pracownicy , członkowie a przede wszystkim trenerzy i piłkarze klubu z Lwowa uważają ,że nie ważne jest , w której lidze będą grać, ale ważny jest sam fakt uczestnictwa. Sam fakt odnowienia i kultywowania tradycji polskich na dawnych Kresach.

Co ciekawe ostatnimi czasy drużyna Pogoni Lwów kilkukrotnie była w Polsce i na zaproszenie drużyn naszej Ekstraklasy (Korona Kielce, Cracovia i,  I-ligowej
Warta Poznań), rozegrała mecze towarzyskie. Pod spodem zdjęcie lwowskiej drużyny na Inea Stadionie w Poznaniu  zrobione przy okazji meczu z Wartą.





piątek, 29 listopada 2013

Tragicznie słaba Legia na tle tragicznie słabej polskiej piłki.




 

            Zawsze staram się być optymistą. Wiem,że na jakiekolwiek zmiany(a szczególnie te związane ze sportem) potrzeba czasu. Jednak to co dzieje się z naszą rodzimą piłką nożną w ostatnim czasie zakrawa na jakiś totalny kataklizm.
         Zacznijmy od naszej reprezentacji. Nie wiem czy wiecie, ale znowu spadliśmy w rankingu FIFA.... Tak
można było jeszcze niżej spaść. Aktualnie jesteśmy na 78 miejscu i wyprzedzają nas kraje o "zdecydowanie większej kulturze piłkarskiej" min; Jordania, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy nawet Haiti. Nie chce się tutaj wdawać w dyskusje czy ten ranking jest sprawiedliwy czy nie, ale fakt jest faktem i dobitnie pokazuje nam w jakim miejscu jest  nasza rodzima piłka nożna. Pozbawieni praktycznie żadnych reprezentacyjnych sukcesów od czasów  Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku, Polska tuła się po piłkarskiej mapie Europy i systematycznie "leci w dół". Nie zmieniają tego kolejni selekcjonerzy, kolejne walne zgromadzenia PZPN, wreszcie nie zmieniają tego sami piłkarzy, którzy jakimś dziwnym zrządzeniem losu w kadrze grać nie potrafią. Rzeczą znamienną, totalnym paradoksem są opinie wielu znawców futbolu ,którzy twierdzą ,że personalnie nasza reprezentacja jest jedną z najmocniejszych w historii. Ale cóż z tego jak nie ma żadnych sukcesów....
       Odłóżmy na bok sprawę  reprezentacji narodowej i przyjrzyjmy się bliżej naszej piłce klubowej. Konkretnie Legii Warszawa, która w swoim przedostatnim meczu w Lidze Europy rozgrywanym wczoraj (rywalem było Lazio Rzym-w rezerwowym składzie), odniosła swoją kolejną porażkę. Ba w tej edycji tych europejskich rozgrywek odnosi ona same porażki, Ba nie strzeliła nawet gola!!!!!   Taka sytuacja nie zdażyła się jeszcze nigdy, aby jakiś klub w rozgrywkach  Ligi Europy nie zdobył bramki. Gole strzelały klubu z Izraela , Azerbejdżanu, Kazachstanu. Jednak Legi ta sztuka się dotąd nie udała i bardzo  możliwe ,że już się nie uda.
     Miejmy jednak jakąś małą, bardzo mała iskierkę wiary w to,że opisywana prze zemnie  sytuacja jak najszybciej ulegnie zmianie, bo polska piłka w takiej postaci w jakiej jest teraz być po prostu nie powinna.


sobota, 23 listopada 2013

Co się dzieje z Jeleniem?






         Jeszcze nie tak dawno (bo w czerwcu) na boiskach naszej T-Mobile Ekstraklasy obserwowaliśmy grę uczestnika Ligi Mistrzów, piłkarza który w fazie play-off tych rozgrywek strzelił gola przewrotką przeciwko Zenitowi St.Petersburg. Mowa tu oczywiście o Ireneuszu Jeleniu. Wymieniony zawodnik, swój ostatni mecz zagrał pod koniec czerwca w barwach Górnika Zabrze. Od tamtego czasu nie zmieniło się nic....
Ale od początku.  Jeleń jeszcze dwa lata temu był jednym z najlepszych polskich napastników. Mało tego był jednym z nielicznych piłkarzy z naszym paszportem, którzy regularnie zdobywali gole w praktycznie każdym spotkaniu ligowym. Jeleń przez kilka sezonów występował we francuskim Auxerre( aktualnie Ligue 2), w którym to odnosił  duże sukcesy.  Jak już wspomniałem zagrał bodajże dwukrotnie w Lidze Mistrzów, zdobył wraz z kolegami z drużyny tytuł Mistrza Francji, i wiele wyróżnień indywidualnych. 
  Jednak jego kariera zatoczyła koło gdy problemy finansowe dotknęły Auxerre. Piłkarz został więc kolokwialnie mówiąc wręcz zmuszony do odejścia z drużyny. Niedługo potem podpisał kontrakt z innym francuskim klubem Lille. Tam był często pomijany przez szkoleniowca, a że miejsce na ławce Jelenia absolutnie nie satysfakcjonowało; to postanowił wrócić do Polski. Konkretnie do beniaminka naszej ligi, Podbeskidzia Bielsko- Biała. W Bielsku- Białej Jeleń nie zagrzał długo miejsca gdyż już 4 miesiące poźniej przeniósł się do Górnika Zabrze. Ówczesny trener śląskiego klubu; Adam Nawałka chciał przedłużyć wygasającą niedługo  umowę z Jeleniem .Jednak sam zainteresowany odmówił .
  Dopiero nie tak dawno dowiedzieliśmy się jakie są prawdziwe powody tak długiej absencji piłkarza.
Przyjaciel Ireneusza Jelenia wyznał w rozmowie z mediami ,że;

Ojcu Irka amputowano nogę. Irek bardzo wszystko przeżywa. Spotkałem się z nim tydzień temu. Zapewniam, że jest w dobrej formie, a sport wypełnia mu dużą część dnia. Są zresztą propozycje z kraju i zagranicy, nie tylko z Francji. Widać, że jego nazwisko dalej funkcjonuje w świadomości wielu dyrektorów sportowych. Na pewno stać go jeszcze na to, żeby na dobrym poziomie pograć ze dwa, trzy lata. Nie zdecydował jednak jeszcze co i jak. Na razie dla Irka najważniejsza jest rodzina - tłumaczy Tomasz Kaczmarczyk, przyjaciel, a zarazem menedżer Ireneusza Jelenia.
 
Pozostaje mieć tylko nadzieje,że sytuacja rodzinna  Ireneusza Jelenia ustabilizuje się, i sam piłkarz wróci na boisko. Bo czy zawodnik strzelający takie bramki (odnośnik do filmu poniżej) nie powinien wracać na futbolowe areny? 
 

czwartek, 14 listopada 2013

Piątkowy test Nawałki, można wyciągać wnioski?




            Już w ten piątek reprezentacja Polski w piłce nożnej pod wodzą nowego szkoleniowca; Adama Nawałki , podejmie na Stadionie Miejskim we Wrocławiu w spotkaniu towarzyskim drużynę Słowacji.
Ten mecz będzie zarazem spotkaniem inauguracyjnym pracę nowego szkoleniowca "biało- czerwonych".
   Nie da się ukryć,że Pan Adam Nawałka już od samego początku pracy z kadrą, zaskoczył wszystkich swoją wizją gry reprezentacji, a co najważniejsze strikte samymi  sprawami personalnymi.
  Przede wszystkim powołanie na zgrupowanie bramkarza 2 ligowego Dolcanu Ząbki ; Rafała Leszczyńskiego. O ile powołania wysłane w stronę graczy Górnika Zabrze nie powinny nikogo dziwić.(Nawałka pracował ostatnio w Zabrzu i świetnie zna powołanych piłkarzy). O tyle już występ wymienionego wcześniej bardzo młodego bramkarza drugoligowego klubu, który jeszcze nigdy nie miał styczności  nawet z Ekstraklasą, jest po prostu ogromną sensacją.
    Wielu ludzi komentujących powołania na mecze ze Słowacją i Irlandią , uważają ,że  nowa koncepcja Nawałki ma racje bytu i może się sprawdzić . Tylko co w przypadku kiedy mecz z naszymi południowymi sąsiadami nam nie wyjdzie, a co gorsza taki sam będzie rezultat meczu z Irlandią?
 Moim zdaniem trzeba się tutaj wstrzymać z ocenami . Chodzi mi tu zarówno o sytuacje, w których te oceny będą pozytywne jak i  negatywne. Zgrupowanie w Grodzisku Wielkopolskim jest w mojej opinii tylko swoistym "spotkaniem inauguracyjnym", mającym na celu głębsze poznanie się zawodników z nowym szkoleniowcem. Jest zgrupowaniem , po którym nie warto wysuwać głębszych wniosków, gdyż zwyczajnie  będzie na to za wcześnie . Warto tutaj przypomnieć początek pracy z naszą kadrą holenderskiego szkoleniowca, Leo Benhakera. W swoim pierwszym meczu Polska przegrała z Finlandią 1:3, jednak efekt ogólny był bardzo zadawalający, gdyż zdołaliśmy awansować na Mistrzostwa Europy w 2008 roku.
           Z drugiej strony nie chce tutaj usprawiedliwiać ewentualnego niepowodzenia naszej reprezentacji, gdyż trzeba wierzyć ,że nareszcie doczekamy się kadry , z której możemy być dumni. Przynajmniej takiej jaką mieliśmy w 1974, 82 czy nawet w 1991 roku.




piątek, 8 listopada 2013

Zmiana Formuły rozgrywek... Piłkarze już są zmęczeni...




     
           Odkąd przed sezonem 2013/2014 T-Mobile Ekstraklasy została zapowiedziana zmiana  formuły rozgrywek , wszyscy w koło uważali ten krok za innowacyjny, za swoisty "krok milowy" w sprawie usystematyzowania i podniesienia rangi międzynarodowej naszej rodzimej ligi piłkarskiej.
    Zmiana ta dzieli tabelę ligową na tzw. grupę mistrzowską i spadkową. Taki stan rzeczy ma uatrakcyjnić dotychczasowe rozgrywki.
    Jednak  nie ma "róży bez kolca" i w każdej sytuacji znajdą się minusy. Takim głównym minusem jest fakt,że podział tabeli na dwie grupy musi owocować zwiększeniem liczby meczów.
Dotychczas mieliśmy do czynienia tylko i wyłącznie z rundą zasadniczą (30 meczy). Natomiast teraz ta liczba jest zdecydowanie wyższa , gdyż wynosi prócz tych 30, dodatkowo jeszcze ; odpowiednio: w grupie mistrzowskiej 10 a w spadkowej 9 .
     
       Po 15 kolejkach Ekstraklasy pojawiają się już pierwsze głosy lekkiego rozczarowania i przede wszystkim zmęczenia nową formułą ligi. Nie jest to absolutnie dziwne. Dotychczas zespoły grały tylko co tydzień , teraz (nie wliczając w to przerw reprezentacyjnych) odbywają się prawie dwie pełnoprawne kolejki spotkań w tygodniu. To dla piłkarzy nieprzyzwyczajonych do takiego obciążenia jest sporym szokiem i prawie zawsze objawia się utratą sił w kolejnych meczach.
     Pomocnik Legi Warszawa; Jakub Kosecki przyznał po meczu z Zagłębiem Lubin ,że "Mamy za sobą maraton meczów, który generalnie odbija się na formie całej drużyny i naszej sytuacji kadrowej. A do tego z każdym kolejnym spotkaniem zmęczenie się nawarstwia".
Wtórują mu gracze Wisły Kraków, Jagielloni Białystok czy chociażby Górnika Zabrze, którzy po dobrym starcie na początku sezonu ; teraz prezentują już zupełnie inny , z całą pewnością odbiegający od ideału styl .
Uogólniając , myślę że zainicjowana  przez Rade Nadzorczą Ekstraklasy nowa reforma ligi ma szanse na pozytywne skutki w przyszłości. Z drugiej strony wydaje mi się ,że wprowadzanie tak dużych zmian powinno odbywać się stopniowo i z całą pewnością w tym sezonie ligowym nie zobaczymy jeszcze oczekiwanych efektów z tytułu nowej reformy.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Powołania bez "Farbowanych Lisów" to będzie norma?




         Nie tak dawno został wybrany nowy selekcjoner naszej kadry, a już teraz możemy mówić o pierwszych "małych niespodziankach" nowego trenera. 15 i 19 listopada nasza reprezentacja rozegra dwa ostatnie mecze w tym roku. Jej przeciwnikami będą ekipy Słowacji i Irlandii.
     Adam Nawałka na zbliżające się sprawdziany powołał już piłkarzy z lig zagranicznych. I tu pierwsza  niespodzianka. Nie ma wśród powołanych zawodników ani jednego tzw. "farbowanego lisa". O ile jeszcze kilka lat temu taka sytuacja w ogóle by nikogo nie dziwiła, o tyle teraz gdy praktycznie od czasów Smudy trzon naszej kadry opiera się na zawodnikach z dwoma paszportami, taki stan rzeczy jest sytuacją dość nietypową. Nie ma ani Sebastiana Boenisha( akurat ta sytuacja w ogóle mnie nie dziwi), nie ma Polańskiego, nie ma Perquisa, nie ma nawet chyba najbardziej "spolonizowanego"; Adama Matuszczyka.
Wymienione absencje są w dużym stopniu usprawiedliwione. Głównie słabą (Polański) i fatalną dyspozycją (Boenish), w ostatnich meczach. Jednak jest piłkarz, którego brak mnie osobiście dość mocno smuci .Mowa tu o Ludwiku Obraniaku.
     Piłkarz kilka miesięcy temu zrezygnował  z gry w kadrze byłego już selekcjonera; Waldemara Fornalika.
Argumentując swoją decyzję niemożnością porozumienia się z samym trenerem oraz z niektórymi członkami sztabu szkoleniowego.
      "Druga strona" zarzucała Obraniakowi brak chęci do zaaklimatyzowania się w drużynie i nieumiejętność posługiwania się językiem polskim.
  Tylko czy takie argumenty pozwalają na odejście jednego z aktualnie  najlepszych polskich piłkarzy?
ABSOLUTNIE NIE!!!!
Obraniak od czasu rozstania się z drużyną prezentuje całkiem niezłą formę. Swoją dobrą dyspozycje potwierdza golami. ( wczoraj zdobył gola przeciwko Nicei). Sam piłkarz twierdzi ,że nie zrezygnował na dobre z występów z "orłem na piersi" i jest otwarty na nowe propozycje.
Kolejnym argumentem ,który  popiera powrót Obraniaka do kadry jest fakt, że Polska nie posiada tzw "klasycznej 10" . Prócz młodego Zielińskiego , dla którego jest jeszcze za wcześnie na pierwszą reprezentacje, takiego piłkarza niestety nie mamy. Nawałka twierdził kilka dni temu na konferencji prasowej,że będzie się przyglądał Obraniakowi i na pewno powoła go do kadry jeśli na to zasłuży.
        Może warto się nad tym zastanowić już przed listopadowymi meczami i dowołać na nie Ludwika Obraniaka ?
Bo ,że jest to zawodnik lepszy niż powołany Piotr Ćwielong nie musze chyba nikogo przekonywać. 










AKTUALIZACJA: Damien Perquis nie może być powołany na najbliższe mecze towarzyskie ze względu na kontuzję jakiej nabawił się we wczorajszym meczu Primera Division.













wtorek, 29 października 2013

Czy Nawałka coś zmieni?




    Od kilku dni reprezentacja Polski w piłce nożnej ma nowego selekcjonera. Został nim (już wcześniej mianowany przez media), Adam Nawałka. Nie będę się tutaj wdawał w dywagacje na temat tego czy jest to słuszny czy nie słuszny wybór. Czas to oceni.. Ale pragnę wam dzisiaj chociaż trochę przybliżyć sylwetkę nowego trenera naszej kadry. Urodził się 23 października 1957 roku w Krakowie i od najmłodszych lat przejawiał ogromne zainteresowanie w stosunku do piłki nożnej. Jest wychowankiem Wisły Kraków, i 34-krotnym reprezentantem naszej kadry narodowej.
       Jednak zdecydowanie więcej można powiedzieć o dokonaniach Pana Adama Nawałki na płaszczyźnie trenerskiej. W swoim dorobku ma już całkiem sporą liczbę klubów ; Świt Krzeszowice, Zagłębie Lubin, Wisła Kraków, Jagiellonia i Górnik Zabrze. Z tym ostatnim pracuje od 2010 roku i będzie pracował do 18 grudnia 2013 roku kiedy to ostatecznie skupi się tylko na prowadzeniu naszej kadry.
Warto tutaj wspomnieć o tym, że Nawałka obejmował klub 2 ligowy (teraz to 1 liga), i awansował z nim do Ekstraklasy. Na ten proces potrzebował tylko jednego sezonu ligowego. Również w  tym momencie Górnik Zabrze prezentuje całkiem wysoki poziom , a co najważniejsze bardzo skuteczny( nie licząc wczorajszej porażki z Cracovią).
        Nawałka stworzył w Zabrzu kolektyw, nie mając do dyspozycji praktycznie żadnych gwiazd i gwiazdeczek ( jak to ma miejsce w naszej reprezentacji). U Nawałki nikt nigdy nie może mieć pewności ,że zagra w danym meczu tylko ze względu na nazwisko. Korzysta z piłkarzy znajdujących się aktualnie w najlepszej dyspozycji. Jest trenerem wręcz "zakochanym" w taktyce piłkarskiej. Z relacji ludzi z jego otoczenia dowiadujemy się ,iż jest perfekcjonistą,który zawsze znajdzie w nawet najlepszym meczu jakieś minusy , które wymagałyby poprawy.(słynne; "zapisz to")
    Na koniec chyba jak każdy kibic i Polak mam nadzieje,że Pan Adam Nawałka to  ten selekcjoner, który na lata zagości na naszej ławie trenerskiej,  ze względu na sukcesy jakie będzie odnosił z kadrą. A okazja do tego dopiero w 2016 roku....

AKTUALIZACJA: Po dzisiejszej konferencji prasowej Adam Nawałka definitywnie odszedł z Górnika Zabrze i będzie się aktualnie zajmował tylko i wyłącznie Reprezentacją Polski w Piłce Nożnej.
     

środa, 23 października 2013

Historyczna kolejka kolejny raz w cieniu znakomitego Portugalczyka



      Ostatnia kolejka  Ekstraklasy, owocowała w moc bramek. Zespoły naszej  rodzimej klasy rozrywkowej w  ostatniej kolejce zdobyły aż 36 goli. To absolutny rekord biorąc pod uwagę fakt,że taki wynik padł ostatnio bagatela... aż 50 lat temu. Mecze omawianej 12 kolejki T-Mobile Ekstraklasy były w znamienitej większości bardzo porywające, a co oczywiste obfitowały w grad goli.
Taka sytuacja nie zdarza się często, dlatego też poruszyłem ten temat.
 Podczas tej kolejki rozgrywek; już po raz wtóry ujawniła się postać portugalskiego napastnika, Marca Paixao, który w obecnym sezonie prawie w każdym meczu swojej drużyny (Śląsk Wrocław) zdobywa gole.
Takiego napastnika wrocławska drużyna nie miała od dawna, ba... takiego piłkarza od dawien dawna ( pomijając Ljuboje) nie było w naszej lidze. Ale nie taki jest cel mojej dzisiejszej wypowiedzi,  dodam tylko jedno zdanie na temat snajpera z Dolnego Śląska.
Paixao to kompletny napastnik, który posiada wszystkie cechy i umiejętności, które mogą mu pozwolić na zdobycie korony króla strzelców sezonu 2013/2014 naszej Ekstraklasy.

Poniżej bramki z historycznej 12 kolejki naszej Ekstraklasy:
  http://ekstraklasa.tv/tyle-jeszcze-nie-strzelili-zobacz-wszystkie-gole-12-kolejki-ekstraklasy,364491.html







środa, 16 października 2013

Powrót "Banitów".....




               Dawno nie było żadnego postu na tematy bieżące, a w szczególności na temat naszej Ekstraklasy.
    W dzisiejszym wpisie chciałbym to naprawić.
   Mimo, iż nadal trwa dość krótka przerwa reprezentacyjna ,na boiskach naszej ligi dzieje się bardzo dużo.       Przynajmniej jeśli chodzi o kwestie czysto marketingowe, a co za tym idzie roszady w składach zespołów.

                           Dzisiaj "pod lupą" chciałbym zbadać "przypadek" Wisły Kraków i jej transferów.
Nie od dzisiaj wiadomo,że "dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki". Zupełnie z tym starym i pewnie bardzo mądrym powiedzeniem nie liczą się piłkarze i inni członkowie klubu , którzy tworzą nową potęgę krakowskiej Wisły. Ale zacznijmy od samego początku. Po zdekompletowaniu wizji "Maaskanta", Wisła Kraków nie grała praktycznie nic . Na pomoc klubowi przychodzili różni trenerzy o dość wątpliwym bagażu doświadczeń trenerskich. Podczas pobytu jednego z nich;  do Krakowa wrócił pierwszy banita, mianowicie Arkadiusz Głowacki. Jedna z absolutnych legend klubu z ul. Reymonta. Piłkarz,który jako jeden z nielicznych pamięta jeszcze sukcesy Wisły na arenie międzynarodowej. Piłkarz,który za nim wyjechał do Turcji był ostoją obrony byłego Mistrza Polski.  Wreszcie piłkarz,który w tym momencie przeżywa pod Wawelem swoją drugą bądź trzecią młodość.
      Jednak przypadek Głowackiego to nie jedyny powrót dawnych znajomych. Na tą chwilę dwie postaci prócz wymienionego wyżej piłkarza są znowu członkami Wisły. Są to trener, Franciszek Smuda i niegdyś super snajper Paweł Brożek.
      Smuda po nieudanych przygodach z prowadzeniem piłkarskiej reprezentacji Polski, oraz po byciu szkoleniowcem SSV Jan Regensburg, zakotwiczył (wygląda na to,że na długo) w krakowskiej Wiśle.
Trzeba w tym miejscu nadmienić,iż prowadzenie nowego-starego klubu wychodzi mu aktualnie całkiem całkiem nieźle.
   Brożek natomiast po powrocie do Polski znowu błyszczy. Nie służył mu pobyt za granicą. Ujawnia się tutaj jakże aktualna prawda o większości naszych zawodnikach, głosząca iż potrafią oni grać tylko i wyłącznie na boiskach  naszej rodzimej ligi. W każdym bądź razie powrót Brożka do Wisły Kraków najprawdopodobniej wyjdzie na dobre  samemu piłkarzowi i klubowi z ul .Reymonta.

AKTUALIZACJA:  
Bardzo możliwe ,że na dniach kontrakt z Wisłą Kraków podpisze drugi z braci Brożków;Piotr. Czyżby powrót mistrzowskiej drużyny?




wtorek, 8 października 2013

Nadzieja umiera zawsze ostatnia...




     W piątek 11.10.2013 roku naszą reprezentacje czeka niezwykle ważny mecz w eliminacjach do Mistrzostw Świata ; rozgrywanych w 2014 roku w Brazylii. Nasze "Orły" zmierzą się w meczu ostatniej szansy z ekipą Ukrainy. Jak już wspomniałem będzie to mecz ostatniej szansy, a ewentualny brak zwycięstwa oznacza stratę szans na awans na brazylijski Mundial.
  Wszyscy bardzo dobrze, pamiętamy mecz w Warszawie  22 marca , kiedy to nasza kadra została wręcz zdemolowana przez drużynę ze wschodu. Tamto spotkanie od samego początku nie potoczyło się po naszej myśli. Już po kilku minutach przegrywaliśmy 0-2. Ostatecznie skończyło się na 1-3, ale tamten mecz obnażył niesamowite słabości naszej kadry. Po pierwsze obrona... W tamtym meczu , w następnych i w następnych.... aż do dzisiaj jest to największa bolączka naszej reprezentacji. Nie ma zawodników, którzy graliby ze sobą w kadrze więcej niż 2-3 mecze. Taka sytuacja powoduje brak kolektywu, brak zrozumienia  co w konsekwencji prowadzi w najprostszej linii do straty bramek.
  Po drugie; brak wsparcia ze strony kibiców , dziennikarzy, "znawców" futbolu. Od samego początku , gdy coś nie wychodziło naszym zawodnikom byli wprost zalewani krytyką. Nie chodzi tu tylko o postawę chyba najbardziej krytykowanego zawodnika; Roberta Lewandowskiego, ale o cały zespół. Pewnie wielu się w tym miejscu ze mną nie zgodzi, ale fakt jest taki,że wielokrotnie nasi piłkarze byli wręcz"zmuszani" do bezbłędnej i idealnej gry w każdym spotkaniu. Bo przecież grają w Niemczech..... Tak to nie działa .Krytyka tylko przeszkadza w osiągnięciu dobrego wyniku. Ale to tylko moja skromna opinia. Jednak dopóki  mamy jakiekolwiek szanse na awans na Mundial trzeba być z naszą kadrą całym sercem i wspierać ją nawet w razie niepowodzenia.

środa, 2 października 2013

Robert Lewandowski- wdzięczność czy reklama?




 

         Na palcach jednej ręki  można policzyć dni, w których na portalach sportowych nie byłoby chociażby jednej wzmianki o naszym najlepszym zawodniku, Robercie Lewandowskim. Wydaje mi się ,że ta bardzo gorliwa "fascynacja" opisywanym piłkarzem  ma jednak jedną bardzo ważną przyczynę . Nie wiem czy wszyscy się tu teraz ze mną zgodzą ale w mojej opinii  on jest po prostu aktualnie najlepszym polskim piłkarzem.
 W tym tekście nie chciałbym się jednak zajmować Lewandowskim z punktu fanów czy anty- fanów jakich ma w naszym kraju. Chciałbym jednak poddać do dyskusji kwestie ostatniego sezonu gry Lewandowskiego w Borussi Dortmund. (Lewandowski postanowił odejść po tym sezonie z Dortmundu).
 Mimo tego, iż są to już jedne z ostatnich meczów Roberta w "starym " klubie, to on nadal utrzymuje bardzo dobrą formę, a co ważniejsze jest jednym z filarów w grze Borussi Dortmund. Tajemnicą poliszynela jest fakt,że atak zespołu z Dortmundu bardzo kuleje bez polskiego napastnika. Lewandowski jest ostoją , sprytnym piłkarzem, który potrafi wykorzystać błąd przeciwnika. Jest również graczem bez , którego od nowego sezonu ligowego najprawdopodobniej będzie sobie musiała radzić Borussia.
    Jednak wróćmy do celu mojego tekstu. Lewandowski mimo iż odchodzi gra ciągle bardzo efektownie i efektywnie . Wielu piłkarzy na jego miejscu  odpuściłoby sobie grę bojąc się o "złapanie" kontuzji podczas przenosin w nowe miejsce. Jednak nie Lewandowski. On cały czas nie odstawia nogi, gra bardzo agresywnie i ambitnie. Czym to jest spowodowane spytacie? Sam chciałbym to wiedzieć. Może racje mają ci przeciwnicy"snipera", którzy twierdzą ,że jego dobra gra jest tylko elementem reklamy . Niedługo się wszystko wyjaśni...



piątek, 27 września 2013

"Stranieri" Naszej Ekstraklasy- Jean Paulitsa





        Jean Paulista, to jeden z wielu przedstawicieli kraju "kawy", który w naszej ojczyżnie pozostawił po sobie całkiem niezłe wrażenie. Może nie jest to piłkarz-legenda, którego zna każdy kibic piłkarski w naszym kraju. Jednak jednocześnie nie jest to absolutnie piłkarz anonimowy.
Ale od początku... Omawiany zawodnik urodził się 28 listopada 1977 roku w Sertaozinho (Brazylia).
Karierę piłkarską rozpoczynał w słynnym Corinthasie , by potem przenieść się na stosunkowo długi okres na Półwysep Iberyjski do tamtejszej Liga Zon Sacres (Portugalia). Z wyżej wymienionej ligi w roku 2005 wyemigrował do naszej Ekstraklasy, a konkretnie do Wisły Kraków. W "Białej Gwieździe" zagrał w 69 meczach zdobywając w nich 12 trafień. Kibice w szczególności mogą zapamiętać jego gol przeciwko Fc Basel w fazie grupowej Pucharu UEFA (link poniżej). Po za tym Paulista prezentował nieprzeciętne umiejętności techniczne i dobry drybling. Po trzech latach spędzonych w Krakowie, przeniósł się do ligi
cypryjskiej Grał w APOELU i Aek Larnaka. Co ciekawe w 2011 roku Paulista wrócił do Polski, konkretnie do Poloni Bytom . Od tego czasu nadal "profesjonalnie" gra w piłkę nożną. Występuje obecnie w Skrze Częstochowa (III liga).

środa, 25 września 2013

Polska Mentalność- Polskie Szczęście.....




    Mimo, iż jest to blog poświęcony polskiej piłce, a w szczególności naszej Ekstraklasie, to nie mogę się powstrzymać by nie napisać o wczorajszych wydarzeniach jakie miały miejsce w Ergo Arenie, na granicy Gdańska i Sopotu. Dla niezorientowanych, wczoraj odbył się mecz Mistrzostw Europy w siatkówce (1/8 finału), pomiędzy Polską a Bułgarią. Owe spotkanie miało zadecydować o awansie do ćwierćfinału tej imprezy.
    Niestety... Polska mimo prowadzenia 2:0 w setach , przegrała mecz 2:3. Takie porażki "wygranych meczów" nie są nam w niczym obce. Nie raz w naszym polskim sporcie zdarzały się sytuacje po, których ze wściekłości wyrywaliśmy sobie włosy z głowy. Tak było w niedawnym meczu z Czarnogórą( nieuznany gol Błaszczykowskiego), tak było niejednokrotnie gdy od awansu do fazy grupowej Champions League naszym drużynom brakowało bardzo niewiele.... Tak było niestety również wczoraj.
Muszę szczerze przyznać iż nie mam bladego pojęcia czym to jest spowodowane. Czy brakiem umiejętności?... Chyba nie.. A może brakiem szczęścia? ... No już prędzej. Jednak najbliżej jest mi do stwierdzenia iż te wszystkie porażki "wygranych meczów" mają podłożę naszej polskiej mentalności.
Mentalności, która prawie zawsze twierdzi,że się nie uda. A jak już się uda to jest to spowodowane jakimś niewymownym szczęściem . Mentalności, która w pewnym stopniu twierdzi,że wszystko się nam należy od tak i praktycznie nie trzeba o to walczyć do końca do samego końca. Niestety to tak nie działa... O wszystko w życiu, a w szczególności w sporcie trzeba walczyć. Mimo tego,że walki polskim siatkarzom we wczorajszym meczu nie można odmówić , to wspomniane wcześniej "zachowania" przedstawicieli naszego polskiego sportu są nader aktualne i myślę,że jeszcze długo będą miały odbicie na sportowych wynikach.


wtorek, 24 września 2013

Legendy Ekstraklasy- Grzegorz Lato




        Grzegorz Lato urodził się 8 kwietnia 1950 roku. Jest wychowankiem Stali Mielec, w barwach której zagrał w aż 295 spotkaniach, zdobywając w nich w sumie 112 bramek. Z tego obecnie bardzo przeciętnego klubu(III liga ), Lato przeniósł się do belgijskiego KSC Lokeren. W barwach tej drużyny wystąpił w 64 meczach zdobywając 12 goli. W roku 1982 przeniósł się do Atlante Meksyk i tam właśnie zakończyła sie profesjalna przygoda z piłką nożną.

 Jednak zdecydowanie największym echem w karierze sportowej Pana Grzegorza Lato, obiła się jego gra w naszej kadrze narodowej. Wspomniany zawodnik z "orzełkiem na piersi" zagrał w dokładnie 100 meczach i strzelił aż 45 bramek. Jego dorobek reprezentacyjny jest naprawdę bardzo imponujący.
-król strzelców Mistrzostw Świata w RFN 1974
-dwukrotny srebrny Medalista Mistrzostw Świata z 1974 i 82 roku.
-złoty i srebrny medalista Igrzysk Olimpijskich z 1972 i 76 roku.

Jednak moje opisy nie odwzorują w całości gry pana Grzegorza Laty:

piątek, 20 września 2013

UEFA I LOVE YOU !!!!!!





     
       Znowu ta UEFA, bardzo "sprawiedliwa i miarodajna" instytucja piłkarska, która  z reguły za zasługi nie wynagradza, a za przewinienia karze z całą surowością. Taką postawę federacja europejska po raz kolejny zaprezentowała karząc Legie Warszawa za wybryki jej kibiców podczas faz eliminacyjnych Ligi Mistrzów.
Opisywana instytucja uważa,iż zachowania fanów "stołecznego" klubu w wymienionych wydarzeniach sportowych były niewłaściwe i podlegają najsurowszej karze. Dlatego też kara jaką  nałożyła UEFA na Legie jest bardzo ale to bardzo surowa wręcz dyrastyczna i wstrząsająca. Składa się ona z trzech punktów:\

a). zamknięcia stadionu przy ulicy Łazienkowskiej 3 na najbliższy mecz z Apollonem Nikozja
b). zamknięciu stadionu Legii na jeden dodatkowy mecz międzynarodowy UEFA ( w zawieszeniu na 5 lat)
c). karze finansowej w wysokości 150 tys Euro.


   Ale teraz po "ludzku" za co tak dotkliwa kara, spytacie? .... Ja sam oglądając wszystkie mecze Legi Warszawa w tegorocznych eliminacjach do Ligii Mistrzów, nie zauważyłem zachowań, które by nakazywały by zastosowania tak ostrego środka kary. UEFA najprawdopodobniej swoje zachowanie argumentuje głównie odpalaniem rac na stadionach przez kibiców Legi Warszawa. Fakt jest taki,iż owszem ultrasi Legi praktycznie na każdym meczu odpalali środki pirotechniczne ale tego typu oprawa chociażby na meczach przy Łazienkowskiej z Molde czy ze Steua, prezentowała się wprost cudownie i fantastycznie. A czy  nie o to chodzi w tym całym futbolu ? Aby wspierać swój  zespół na dobre i na złe , nie pochwalać a wręcz wyrzucać z boisk i trybun zachowań ksenofobicznych i złych? Tak mi się właśnie wydaje.... Ale zaraz może UEFA opacznie zrozumiała bilbord w trakcie meczu ze Steuą? i stąd tak dotkliwa kara.... Czyżby ZEMSTA?????? :)


czwartek, 19 września 2013

Czy Rzym "padnie na kolana" przed Warszawą?




       Dokładnie 3 lata temu , Lech Poznań zremisował w Turynie z Juventusem 3:3 na początek rywalizacji w Lidze Europy (wszystkie bramki dla wielkopolan zdobył Rudnevs). Teraz 19 września 2013 roku do rywalizacji również z włoskim zespołem przystąpi Legia Warszawa. Legia,która na pewno zniesmaczona brakiem awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów, dzisiaj zmierzy się z Lazio Rzym. Włoski zespół aktualnie przeżywa dość znaczący kryzys finansowy. Praktycznie przed tym sezonem nie zostały zrobione żadne bardziej znaczące transfery i klub nie ma raczej szans na walkę o fotel mistrza Włoch. To również ta drużyna , z którą w 2003 roku dzielnie walczyła krakowska Wisła. Wprawdzie przegrała tą walkę , ale zostawiła po sobie całkiem niezłe wrażenie. To jednak ta sama drużyna, która ma w składzie takich piłkarzy jak: Miroslav Klose czy Alvaro Gonzalez. Napewno to klasowy zespół, ale Legia nie jest bez szans. Jak powiedział zapytany przed tym meczem skrzydłowy warszawskiego zespołu Jakub Kosecki" jeśli nie wystraszymy się rywala, możemy ten mecz nawet wygrać" Takie jest również moje zdanie. Nie można się bać żadnego zespołu, jeśli Legia Warszawa zagra na takim poziomie jak chociażby w meczu z Rapidem Bukareszt z 2011 roku (3-1), to o wynik rywalizacji jestem spokojny.
   Mankamentem Legii praktycznie w każdym meczu jest brak koncentracji do ostatniej minuty i głupie niepotrzebnie stracone bramki , jak chociażby w meczu ostatniej kolejki T-Mobile Ekstraklasy z Koroną Kielce. To jest wada, ale absolutnie można ją wyeliminować, trzeba jednak zrobić to bardzo szybko  gdyż Lazio Rzym to nie Korona Kielce i zamiast 3 bramek straconych może być ich znacznie więcej....

środa, 18 września 2013

Stadiony T-Mobile Ekstraklasy- Jagiellonia Białystok


    Klub: Jagiellonia Białystok
    Pojemność: 22,4 tys
    Adres: Słoneczna 1


           Stary stadion w Białymstoku został oddany do użytku 7 października 1971 roku. Początkowo pojemność stadionu wynosiła 30 tys widzów. W schyłkowych latach 70 i początkowych 80 , był to jeden z najnowocześniejszych i najlepszych stadionów w Polsce. W 2006 roku, został zapoczątkowany projekt na budowę nowego stadionu Jagielloni  Białystok. Koszt budowy i projektu areny w Białymstoku ma wynieść ok 160 mln złotych.
Obiekt Jagielloni, był również miejscem rozgrywania meczów naszej narodowej reprezentacji.
24 sierpnia 1988 roku w Białymstoku został rozegrany mecz towarzyski pomiędzy Polską a Bułgarią, wygrany przez naszą kadrę 3:2.

wtorek, 17 września 2013

Dani Quintana- geniusz czy kolejny "sezonowiec"?





    Ostatni mecz Jagielloni Białystok z Ruchem Chorzów, a właściwie pogrom  jakim "uraczyli" Białostoczanie swoich śląskich "przyjaciół", wyłonił piłkarza, który umówmy się ni jak pasuje do naszej T-Mobile Ekstraklasy.Mowa tu o Danim Quintanie, pomocniku Jagielloni Białystok, który w spotkaniu ostatniej kolejki zdobył dwa gole i zaliczył trzy asysty w meczu z Ruchem Chorzów.
    Ale od początku, Quintana zawitał do Białegostoku z trzecioligowego hiszpańskiego klubu o nazwie Gimnsastic Tarragona. Praktycznie od samego początku gry w barwach "żółto-czerwonych", był zawodnikiem wybijającym się z tego marazmu i przeciętności jaką prezentowała Jagiellonia dotychczas.
Apogeum jego gry  miało miejsce na początku tego sezonu ligowego. Quintana prezentował się całkiem dobrze, a szczyt jego gry zobaczyliśmy w niedziele , kiedy to hiszpański piłkarz zagrał po prostu genialny mecz. Był wszędzie. Podawał, asystował i strzelał. Żaden z tragicznie dysponowanych w tym dniu graczy Ruchu Chorzów nie był w stanie mu dorównać. Warto również zauważyć, że piłkarz z trzeciej ligi hiszpańskiej może z powodzeniem dryblować i zarazem ośmieszać graczy najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Czy to świadczy o słabości naszej rodzimej ligi? Nie wiem.... Jednak wiem jedno warto dalej przyglądać się grze i postawie Daniego Quintany...

niedziela, 15 września 2013

Co z Lechem Poznań?... Czy potrafi wygrywać tylko ze słabszymi?


 

      Wczorajszy mecz Lecha Poznań ze Śląskiem Wrocław obnażył bardzo ważną prawidłowość a zarazem wadę "Kolejorza". Nie umie on wygrywać z zespołami na tym samym bądź nieco niższym poziomie. Warto również dodać ,że wcześniej ta sytuacja z reguły nie miała miejsca. Lech , chociażby w roku 2010 czy 2011
wygrywał praktycznie z każdym. Nawet sezon 2012/2013 był dla poznańskiej drużyny całkiem udany, pod względem zwycięstw z czołówką drużyn T-Mobile Ekstraklasy (pomijając Legie Warszawa).
   W tej chwili ta sytuacja wygląda zupełnie inaczej i na pewno nie jest taka jaką sobie wymarzyli i kibice i trener zespołu, Mariusz Rumak.Wczorajszy mecz ze Śląskiem we Wrocławiu podtrzymał tą niechlubną statystykę. Lech przegrał 2-0 po dziecinnych błędach nie tylko obrony, ale całej drużyny. Po raz kolejny widać było w grze i postawie poznańskiego zespołu braku determinacji, sportowej zadziorności i przede wszystkim woli walki. Gra Lecha była bardzo pasywna i apatyczna. Piłkarze ,którzy pod koniec poprzedniego sezony ligowego brylowali i znajdowali się w życiowej formie , teraz są widmem samych siebie(czyt.Gergo Lovrencisc czy Kasper Hamalainen).
   Włodarze, a przede wszystkim trener, Mariusz Rumak muszą się dogłębnie zastanowić jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy. Czy jest to wina piłkarzy, którzy za mało angażują się w grę? Czy może w gre wchodzą inne czynniki pozasportowe? Czy może jednak "pies jest pogrzebany" w samej kadrze trenerskiej z "głównodowodzącym" na czele? Co by to nie było , taka postawa jaką w tej chwili prezentuje Lech Poznań nie przystoi 6 krotnemu Mistrzowi Polski.

czwartek, 12 września 2013

Legia bramkarzami "stoi".... no chyba nie




         Po nieudanych dla Legii Warszawa eliminacjach do Ligi Mistrzów prócz bardzo bolącej porażki, jakim było odpadnięcie warszawskiego klubu w 4 rundzie eliminacji ze Steuą, doszła również kontuzja jednego z najlepszych piłkarzy początku rozgrywek, mianowicie Dusana Kuciaka.
Bramkarz w meczach 2 i 3 rundy eliminacji do Champions League, był bardzo pewnym i solidnym ogniwem drużyny. Nie raz ratował stołeczny klub, przed stratą goli. Niestety po meczu w Warszawie przy Łazienkowskiej, z rumuńśkim zespołem doznał kontuzji uszkodzenia chrząstki stawu kolanowego, która jak się później okazało wykluczyła opisywanego zawodnika ze wszystkich występów w tej rundzie rozgrywek.
   Można by się zastanowić.... Przecież Legia ma  świetnych bramkarzy!!! Wojciech Skaba, bramkarze z Akademii Legi Warszawa i pan... Marijan Antolovic.
  Komuś komu ukmneła postać Antolovica. Jest to zawodnik, który przyszedł do Legii Warszawa w 2010 roku . Jednak szybko okazało się,że pokładane w nim nadzieje praktycznie spełzły na niczym, gdyż już rok później, ze względu na jego tragiczną grę został wypożyczony  do bośniackich klubów.
Tego lata, piłkarz wrócił do Polski, gdyż Legia chciała z nim rozwiązać kontrakt. Jednak sam zawodnik nie zgodził się na to, ponieważ tajemnicą poliszynela jest fakt,że  zarabia przy Łazienkowskiej krocie, w porównaniu do pracy jaką wkłada w grę drużyny.
Teraz gdy kontuzjowany jest Kuciak, numerem jeden wydaje się być Wojciech Skaba a miejsce drugie walczyć będą najprawdopodobniej Marijan Antolovic i bardzo młody Oliwier Wienczatk. Nie chciałbym w tym miejscu kwestionować umiejętności piłkarskich Wojciecha Skaby, gdyż jest to bardzo solidny piłkarz, ale osobiście wydaje mi się , że Legia Warszawa potrzebuje bramkarza, który dorównywałby poziomem Kuciakowi i pomógłby drużynie nie tylko w rozgrywkach T-Mobile Ekstraklasy ale również w fazie grupowej Ligi Europejskiej. A niestety ani Skaba, ani tym bardziej Antolovic i Wienczatk nie są zawodnikami na tym poziomie. Jednak są to tylko moje przemyślenia... rzeczywistość może być zupełnie inna.





wtorek, 10 września 2013

Był taki mecz: Polska - Holandia 4-1 10.09.1975




           W historii naszej kadry były takie mecze, które na trwałe zapisały się w pamięci kibiców naszej reprezentacji narodowej. Z całą pewnością meczem z gatunku " nigdy nie zapomnę" jest spotkanie eliminacji Mistrzostw Europy  rozegrane 10.09.1975 roku, w którym to Polska zmierzyła się na Chorzowskim stadionie z ekipą Holandii.
   Mecz ten był określany jako spotkanie na szczycie naszej grupy eliminacyjnej. Trzecia drużyn świata-Polska, spotkała się z wicemistrzem świata-Holandią.
Śląski stadion zwany "kociołem czarownic", mógł pomieścić maksymalnie około 80-85 tys widzów. Ciekawostką jest fakt,że zgłoszeń na zakup biletów na ten mecz, wynosił ponad 600 tys zgłoszeń. Według zapowiedzi prasy, omawiany mecz miał być spotkaniem, które ukaże dominacje i niesamowitą siłę reprezentacji Polski..... i nie mylili się.
Opis samego meczu bardzo był zbliżony do totalnej dominacji, jaką windowali dziennikarze przed meczem.Od samego początku Polska kadra jednym słowem stłamsiła ekipe Holandii. Już w 14 minucie meczu strzałem głową , bramkarza gości; van Bevervena pokonał Lato. Przed przerwą drugą bramkę dla Polski dołożył Robert Gadocha. Holendrzy byli niesamowicie zaskoczeni i oszołomieni postawą naszej kadry. Te cechy uwypukliły się jeszcze dwa razy podczas trwania drugiej części meczu. W 64 i 74 minucie meczu, dwie bramki dla Polski zdobył Andrzej Szarmach. Holendrów było stać tylko na bramkę honorową w 81 minucie spotkania.
Po tym meczu , Polska prasa była pewna iż po raz pierwszy w Historii nasza kadra awansuje na  Mistrzostwa Europy. Jednak tak się nie stało, i moim skromnym zdaniem nie warto o tym pisać.

poniedziałek, 9 września 2013

"Stranieri" Ekstraklasy- Takesure Chinyama




      Takesure Chinyama, to piłkarz, którego z całą pewnością pamięta każdy widz naszej Ekstraklasy.
Na boiskach naszej ligi, prezentował dość chimeryczny i egoistyczny futbol, jednak nie można mu odbierać tego,iż był to futbol z reguły całkiem skuteczny.
 Piłkarz urodził się 30 września 1982 roku w Harare (Burkina Faso). Swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał w klubach z rodzimej ligi, by w 2006 roku stać się piłkarzem Groclina Grodzisk Wielkopolski.
Z tąd po roku "wyemigrował" do Warszawy, aby  grać w stołecznej Legii Warszawa, i to właśnie ten klub jest kojarzony z Chinyamą najbardziej.
 W Legii, piłkarz rodem z "Czarnego Lądu", grał w latach 2007-2011,i wystąpił w 72 oficjalnych meczach zdobywając w sumie 36 bramek. Jak już wcześniej wspomniałem kibice mogą go zapamiętać z tzw "fochów", które prezentował praktycznie w co drugim spotkaniu. Był to piłkarz, który na ogół w żadnej swojej akcji nie oddawał piłki partnerom z drużyny. Był po prostu bardzo łakomy na gole.
Owy głód bramek został częściowo zaspokojony w sezonie 2008/2009 kiedy to piłkarz, na współ z Pawłem Brożkiem został królem strzelców Ekstraklasy.
Chinyama odszedł z Legii w 2011 roku. Wrócił do ojczyzny, a potem grał w RPA, w Orlando Pirates.
Od 2013 roku jest bez klubu.


Czy "Farbowane Lisy ", są nam potrzebne ?



         
            Jeszcze nie do końca opadły emocje po meczu eliminacji Mistrzostw Świata , w którym to Polska zremisowała, bardzo nieszczęśliwie z Czarnogórą. W praktyce wspomniany remis praktycznie odbiera szanse Polakom na udział w przyszłorocznym Mundialu w Rio de Janeiro. Chciałbym jednak  w tym poście zauważyć jedną dość ważną rzecz. Mianowicie już od dwóch spotkań (mam na myśli wygrany 3:2 mecz z Danią, oraz spotkanie z zespołem Czarnogóry), gra polskiej reprezentacji jest lepsza. Oczywiście.. temat eliminacji na Mundial w Brazylii, trzeba uznać za zamknięty, ale moim zdaniem z każdej nawet najbardziej negatywnej sytuacji trzeba wygrzebywać plusy :). Wracając do tematu.... może nie jest to progres ogromny, bijący po oczach, ale fakt jest taki, że nasza kadra gra coraz bardziej ofensywnie. Taka gra jest  milsza dla oka, oraz troszkę bardziej skuteczna. Porównaniem może być choćby spotkanie z Mołdawią w Kiszyniowie , i tragiczna , bojaźliwa i aż boląca nieskuteczność naszych graczy.
  W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na pewną prawidłowość, w wynikach i samej grze naszej kadry.
 Gdy grają w niej naturalizowanie zawodnicy, to i wyniki i sama gra jest gorsza. Jednak gdy nasza reprezentacja gra w całości "rodowitym" składem, efekty są lepsze.
Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia czym to jest spowodowane.... Może brakiem komunikacji?
(Przypadek Perquisa i Obraniaka), może brakiem zrozumienia ? Nie mam zielonego pojęcia.
Trzymajmy się jednak faktów. Gra naszej kadry jest lepsza bez wymienionej grupy zawodników.
W spotkaniu z Danią  , nie wystąpił żaden przedstawiciel tej grupy, natomiast w meczu z Czarnogórą zagrał tylko Sebastian Boenish, który z konieczności zastąpił w 28 minucie kontuzjowanego Jakuba Wawrzyniaka.
 Kończąc moje dzisiejsze "wypociny", chciałbym zaszczepić w was trochę optymizmu i wiary w naszą reprezentacje. Gdyż przyszłość naszej kadry wcale nie rysuje się w ciemnych barwach. Mamy całkiem sporą grupę młodych, obiecujących zawodników, którzy w przyszłości mogą stanowić o sile naszego narodowego zespołu.(Pawłowski, Zieliński,Klich, kadra U-21).
 A może zdarzy się cud i jednak awansujemy na Mundial 2014.


niedziela, 8 września 2013

Stadiony T-Mobile Ekstraklasy (9)- Stadion im. Ernesta Pohla (Stadion Górnika Zabrze)


    Klub: Górnik  Zabrze
    Pojemność: 3,500 (docelowo- 31.871)
    Adres: ulica Roosevelta 88

        Tak zasłużony klub dla historii polskiej piłki nożnej, musi mieć stadion z prawdziwego zdarzenia. Nie mam na myśli, że stary stadion był zły, ale moim zdaniem nie pasuje on do obecnego Górnika Zabrze.
Ale po kolei... Stary stadion zabrzańskiej drużyny powstał 2 września 1934 roku, a nadano mu imię ... Adolfa Hitlera.(z racji tego,że Śląsk leżał na terenie III Rzeszy). Pierwszy mecz na tym obiekcie odbył się 24 marca 1935 roku, kiedy to mniejszość niemiecka śląska zagrała z mniejszością polską śląska.
W 2005 roku stadionowi nadano imię nowego patrona, pana Ernesta Pohla, byłego zasłużonego gracza Górnika, strzelca największej jak dotąd liczby goli w Ekstraklasie. Na obiekcie przy ulicy Roosevelta, swoje mecze rozgrywała również Reprezentacja Polski. Ostatni mecz z udziałem "Biało- Czerwonych", odbył się tutaj 4 września 1996 roku, kiedy to Polska przegrała z Niemcami 0-2.
   Nowy Stadion, Górnika ma powstać za około półtora roku. Będzie zdecydowanie większy niż starszy obiekt, o docelowej pojemności sięgającej  blisko 32 tys widzów  
  

"Stranieri" Naszej Ekstraklasy- Edson 7#




     Edson Luiz Da Silva urodził się 15 marca 1977 roku w Jaqueira (Brazylia). Swoją karierę piłkarską rozpoczynał w Sport Club do Recife. Później zaliczył stosunkowo dość krótki epizod we francuskim Olympique Maryslia. Wraz z kolegami z drużyny dotarł do finału Pucharu UEFA, oraz został wybrany najlepszym obrońcą ligi francuskiej w sezonie 1999. Po grze we Francji, piłkarz wrócił do ojczyzny i grał w kilku klubach w Brazylii min: w Corinthasie. W latach 2002-2005 Edson był piłkarzem portugalskiego UD Leiria, dla którego zagrał w 78 spotkaniach strzelając 12 goli.
   Pod koniec roku 2005 zawodnik podpisał kontrakt z Legią Warszawa, i występował w niej aż do 2008 .
Od samego początku obecności Edsona w klubie ze stolicy , piłkarz udowadniał kibicom i działaczom klubu, że wydane na niego pieniądze są bardzo dobrą inwestycją. Kibice klubu z ulicy łazienkowskiej mogą go zapamiętać , z naprawdę nietuzinkowej techniki, a w szczególności z umiejętności egzekwowania rzutów wolnych. Piękną bramkę z rzutu wolnego , Edson zdobył w meczu z islandzkim Hafnafiordem w eliminacjach do Ligii Mistrzów .W barwach "Wojskowych", Edson Luiz Da Silva rozegrał 55 spotkań, w których strzelił 10 bramek. Po rozwiązaniu kontraktu z Legią, zawodnik w roku 2009  związał się umową  z Koroną Kielce. Zakończył karierę w 2010 roku, będąc  piłkarzem Santa Cruz.

sobota, 7 września 2013

Tureckie Liry, nie zawsze łaskawe...



 
       Polska T-Mobile Ekstraklasa, nie należy do najbogatszych lig Europy. Z tego powodu często się zdarza,że zawodnicy z naszej ligi, wyjeżdżają za granicę. Nie rzadko  kierunkiem "emigracji" jest Turcja i tamtejsza Super Liga. Poziom tamtejszej ligi od paru lat się wyraźnie podnosi, a jest to spowodowane głównie pieniędzmi, jakie posiadają właściciele tureckich klubów.
  Taki kierunek rozwoju wybrali min: Arkadiusz Piech (Sivasspor) i Marcin Robak (Konyaspor).
 Obaj po przygodach nad Bosforem są już w Polsce. Historie obu zawodników są troszkę odmienne, ale wniosek jest w gruncie taki sam. Życie w Turcji nie odpowiada naszym rodakom... i nie zmienią tego żadne pieniądze oferowane przez tureckie kluby.
   Pierwszy z Polski a konkretnie z Widzewa Łódź wyjechał Robak, który po 2 latach gry w Turcji wrócił do kraju. Łącznie w 50 spotkaniach zdobył 12 bramek, jednak nie uchronił tym wyczynem swój zespół przed spadkiem do 2 ligi Tureckiej. W roku 2013 podpisał kontrakt z Piastem Gliwice , a już po kilku meczach (ze względu na jego dobrą grę), został piłkarzem Pogoni Szczecin.
    Arkadiusz Piech w tureckiej Super Lidze rozegrał 10 meczów , w których udało mu się zdobyć dwa gole.
Jednak w Sivassporze nie był wiodącą postacią, i działacze tureckiego klubu zrezygnowali z jego usług.
Na początku tego sezonu związał się na zasadzie wolnego transferu z Zagłębiem Lubin. W debiucie w drużynie strzelił gola, swojemu byłemu klubowi ; Ruchowi Chorzów.
     Reasumując,uważam ,że pieniądze w życiu piłkarza , owszem są ważne, bo przecież to praca . Jednak nie w każdym przypadku  większe  pieniądze są równoważne z rozwojem piłkarskim. Dlatego myślę, że szczególnie dla młodych graczy, opcja gry przez kilka sezonów w naszej Ekstraklasie, i dopiero potem przemyślany wyjazd za granice  może przynieść efekty. Nie koniecznie kierunkiem zagranicznym musi być kraj nad Bosforem.

piątek, 6 września 2013

Polscy "książęta" w kadrze zawodzą...


 

        Polska reprezentacja w piłce nożnej to twór dość ciekawy. Na papierze wygląda bardzo ciekawie i obiecująco.  Indywidualne możliwości zawodników naszej kadry narodowej są naprawdę imponujące.
Wszyscy wiemy w jaki sposób gra nasza "trójka" z Dortmundu. Wszyscy na ogół do dzisiaj w głowie mamy, rajdy Kuby Błaszczykowskiego, gole naszego super snajpera , Roberta Lewandowskiego, czy niesamowite i bardzo skuteczne obrony Łukasza Piszczka. Tylko,że ta efektowna i efektywna gra wymienionych piłkarzy ma miejsce tylko i wyłącznie na boiskach Bundesligi. Nie ma ona zupełnie przełożenia na reprezentacje.
  Gdy przychodzi do spotkań  w koszulce z "orłem na piersi", to coś się zacina .Nie widać zbytnio Łukasza, Kuby,ale kompletnym fatalnym widokiem jest gra naszego najlepszego napastnika, Roberta Lewandowskiego. O ile gra Błaszczykowskiego czy Piszczka nie odbiega, aż tak dużo  od standardów jakie prezentują w Borusii, to już forma Lewandowskiego w kadrze jest po prostu tragiczna.
     Trzeba sobie zadać teraz pytanie, czym to jest spowodowane? Czy Ci piłkarze nie chcą grać dla naszej kadry? Czy dla wymienionych zawodników gra dla Polski nie jest wystarczającym zaszczytem?
Wydaje mi się,że nie w tym rzecz. Błaszczykowski i Piszczek to gracze,którzy nie są w aż tak dużym stopniu uzależnieni od podań. Oni "żyją" z tego by o te podania walczyć . Przeciwnie jest z Robertem. Jego gra jest jednym słowem zależna od podań swoich partnerów. Praca napastnika jest bez sensu, gdy nie dostaje dobrych podań, które mógłby zamienić na gole. I tak właśnie wydaje mi się jest w naszej reprezentacji.
Nie ma w niej piłkarz pokroju; Marco Reusa, czy Mario Goetzego, którzy zagraliby Robertowi piłkę, którą mógłby spokojnie skończyć .Owszem, niektórzy ludzie powiedzą ,że jest przecież Jakub Błaszczykowski, który na co dzień gra z naszym napastnikiem. Jednak ja mogę tu odpowiedzieć polskim przysłowiem "jedna jaskółka wiosny nie czyni".  Jeden dobry piłkarz to stanowczo za mało. Nie chciałbym w tym miejscu umniejszać zasług i możliwości innych piłkarzy naszej reprezentacji, jednak prawda jest bolesna .Prócz Błaszczykowskiego i Obraniaka (zrezygnował z reprezentacji), nasza kadra nie ma  piłkarzy klasowych.
  Przypadek naszej drużyny nie jest odosobniony w porównaniu do innych reprezentacji narodowych.
Wystarczy przytoczyć przykład Aregentyny i Leo Messiego, który w Barcelonie gra genialnie i wirtuozersko. Natomiast w kadrze niczym nie przypomina tego genialnego piłkarza.

    Jednak my jako Polacy musimy mieć nadzieje, że nasza kadra narodowa, a co za tym idzie i Robert Lewandowski znajdą ze sobą wspólny język i ta współpraca przyniesie spodziewane efekty.
Miejmy nadzieje,że nastąpi to dość szybko. Najlepiej by było gdyby to już  nastąpiło 6.09.2012 roku gdy będziemy grali mecz ostatniej szansy na awans na Mundial 2014, z drużyną Czarnogóry.




czwartek, 5 września 2013

Stadiony T-Mobile Ekstraklasy- Stadion Miejski w Kielcach (8)


 
   Klub: Korona Kielce
   Pojemność: 15.550
   Adres: ul.Ściegiennego 8


        Stadion Miejski w Kielcach to stosunkowo młody obiekt. Jego oficjalne otwarcie a zarazem inauguracja miała miejsce 1 kwietnia 2006 roku, kiedy to w potyczce ligowej Korona Kielce podejmowała Zagłębie Lubin. Stadion , jako jedyny tego typu obiekt w Polsce posiada system komputerowej rejestracji wejść. Jednak w tej postaci obiekt nie był rzecz jasna od zawsze. Pierwszy tzw "stary" stadion został wybudowany jeszcze przed II wojną światową i oddany do użytku w 1939  roku. Po wojnie w roku 1945 , na jeszcze starym obiekcie mecze swoje rozgrywała drużyna Partyzanta Kielc.
   Na nowym obiekcie w Kielcach swoje mecze rozgrywała piłkarska reprezentacja Polski. Ostatni mecz z udziałem "Biało-Czerwonych", miał tutaj miejsce 29 maja 2010 roku, kiedy to w towarzyskiej potyczce Polska zremisowała z Finlandią 0-0. To tutaj 1 kwietnia 2009 roku padł rekord naszej reprezentacji w liczbie goli strzelonych w jednym spotkaniu. Pokonaliśmy San Marino aż 10-0.



"Stranieri"- Naszej Ekstraklasy- Artioms Rudniev vel Rudnevs 5#



     Artiom Rudniev to historia całkiem nowa. Piłkarz nie tak dawno przecież czarował na boiskach naszej ekstraklasy w barwach Lecha Poznań. Urodził się 13 stycznia 1988 roku w Dyneburgu na Łotwie.
Karierę piłkarską rozpoczynał w rodzimym Fc Daugava, jednak dość szybko przeniósł się z bardzo słabej ligi łotewskiej do troszkę lepszej, mianowicie osiadł na Węgrzech podpisując kontrakt z Zalaegerszegi.
W barwach węgierskiego klubu zagrał w 30 oficjalnych meczach , zdobywając w nich 20 bramek.
W roku 2010, Rudniev został piłkarzem Lecha Poznań. W "Kolejorzu", bardzo dobrze poznano się na sprowadzonym zawodniku, który już w swoim debiucie w barwach Lecha, zdobył bramkę przeciwko Widzewowi. Potem dołożył również świetną grę w Lidze Europy;min.pamiętny hat-trick z Juventusem, czy gol z Bragą w 1/16. Piłkarz z Łotwy dominował w każdych rozgrywkach, nie zależnie od tego czy były to europejskie puchary,liga, czy puchar polski. On zwyczajnie był (i nadal jest) świetnym napastnikiem.
W sezonie 2011/2012, Rudniev z 22 golami na koncie został królem strzelców T-Mobile Ekstraklasy.
           To zaowocowało transferem do Bundesligi. W 2012 roku piłkarz związał się z niemieckim Hamburger SV. Początkowo było mu ciężko odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Jednak z biegiem czasu stał się jedną z wiodących postaci w drużynie. Na tą chwile Rudniev w barwach Hamburgera zdobył w 21 spotkaniach 11 goli.