Mimo, iż jest to blog poświęcony polskiej piłce, a w szczególności naszej Ekstraklasie, to nie mogę się powstrzymać by nie napisać o wczorajszych wydarzeniach jakie miały miejsce w Ergo Arenie, na granicy Gdańska i Sopotu. Dla niezorientowanych, wczoraj odbył się mecz Mistrzostw Europy w siatkówce (1/8 finału), pomiędzy Polską a Bułgarią. Owe spotkanie miało zadecydować o awansie do ćwierćfinału tej imprezy.
Niestety... Polska mimo prowadzenia 2:0 w setach , przegrała mecz 2:3. Takie porażki "wygranych meczów" nie są nam w niczym obce. Nie raz w naszym polskim sporcie zdarzały się sytuacje po, których ze wściekłości wyrywaliśmy sobie włosy z głowy. Tak było w niedawnym meczu z Czarnogórą( nieuznany gol Błaszczykowskiego), tak było niejednokrotnie gdy od awansu do fazy grupowej Champions League naszym drużynom brakowało bardzo niewiele.... Tak było niestety również wczoraj.
Muszę szczerze przyznać iż nie mam bladego pojęcia czym to jest spowodowane. Czy brakiem umiejętności?... Chyba nie.. A może brakiem szczęścia? ... No już prędzej. Jednak najbliżej jest mi do stwierdzenia iż te wszystkie porażki "wygranych meczów" mają podłożę naszej polskiej mentalności.
Mentalności, która prawie zawsze twierdzi,że się nie uda. A jak już się uda to jest to spowodowane jakimś niewymownym szczęściem . Mentalności, która w pewnym stopniu twierdzi,że wszystko się nam należy od tak i praktycznie nie trzeba o to walczyć do końca do samego końca. Niestety to tak nie działa... O wszystko w życiu, a w szczególności w sporcie trzeba walczyć. Mimo tego,że walki polskim siatkarzom we wczorajszym meczu nie można odmówić , to wspomniane wcześniej "zachowania" przedstawicieli naszego polskiego sportu są nader aktualne i myślę,że jeszcze długo będą miały odbicie na sportowych wynikach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz