sobota, 31 sierpnia 2013

Lechia, fenomen czy ciężka praca?



     Lechia Gdańsk to oprócz Górnika Zabrze drużyna, która jest ogromną niespodzianką początku sezonu 2013/2014 T-Mobile Ekstraklasy. Jak dotąd zespół prowadzony przez Michała Probieża w 5 rozegranych kolejkach naszej ligi, może się pochwalić bardzo korzystnym bilansem. Składa się on z 3 wygranych i 2 remisów. Jak by tego było mało Lechia pokonała w ostatniej kolejce przy Łazienkowskiej Legie Warszawa.
A to już dla klubów naszej rodzimej ligi niemały wyczyn. Spytacie teraz kto stoi za tak dobrą grą Lechii Gdańsk w tym sezonie?... Odpowiedzi są dwie. Trener i piłkarze.
    Michał Probież , szkoleniowiec, któremu kariera zagraniczna niezbyt się powiodła. Po niespełna pół roku zrezygnował z prowadzenia greckiego AEK Ateny. Również dość szybko rozstał się z krakowską Wisłą.
Wydawać by się mogło, trener bardzo przeciętny. Jednak oto nie tak dawno obejmuje "stery", w klubie znad Zatoki Gdańskiej, który poprzedni sezon do zbytnio udanych zaliczyć nie może. Po jakimś czasie praca Probieża zaczyna przynosić efekty i to naprawdę całkiem niezłe efekty. Okazuje się nagle,że drużyna pozbawiona tych wszystkich "gwiazd" i "gwiazdek" czyt; Traore i Ricardinho , zaczyna grać jak kolektyw. Nie ma już grania pod kogoś. Cały zespół funkcjonuje razem , wspomagany przez kilku "architektów"czyt; Matsui.
   Z drugiej strony są sami zawodnicy. Głównie młodzi gracze , często z akademii klubu. Obrońca Janicki, czy  przebojowy i robiący furorę  Paweł Buzała. To oni napędzają grę Lechii. Czym to jest spowodowane?
Wydaje mi się ,że przyczyna jest tylko jedna. Konsekwentność trenera, który "twardo" stawia na młodych piłkarzy i przez cały czas daje im szanse. Nie przejmuję się  pojedynczymi niepowodzeniami, gdyż wie ,że to w przyszłości przyniesie efekty. Zawodnicy nabiorą tak potrzebnego im w młodym wieku doświadczenia, i nie będą już potem potrzebni piłkarze o kolosalnych kontraktach, pokazujący w każdym meczu swoje jakże gwiazdorskie "fochy".

Na zdjęciu poniżej Paweł Buzała:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz